Slider

Czyli co się wyprawia w obecnej chwili na Blogu!
A dzisiaj mocne zachmurzenie, a raczej zako(p)cenie. Codzienna pogoda ducha, pod patronatem Świętego Luja z Łazarza.

02 marca 2018

Naprawa i modyfikacja radioodtwarzacza Sony MEX-N5100BT

Witam,

W dzisiejszym odcinku przedstawię nieco nowości, tym razem przedmiotem notki będzie urządzenie zupełnie nieznanej wcześniej firmy, jakiś taki Goclever, ale z Japonii, taki zaprojektowany w Europie, ale wyprodukowany w Azji, no nie wiem co to za firma, ale podobno robią też jakieś Polistacjon.


Voltek, z czym do ludzi? 
No radio do auta, ale jak wyłączę to samo się włącza, a jak zdejmę panel to co chwila napęd kręci płytą mimo że żadnej płyty w sobie nie ma!

Tak się składa, że mam także drugi taki klamot, tylko z inną usterką, prawdopodobnie oprogramowanie się wysypało i w ogóle nie daje się obsługiwać przyciskami.

Tylko że to drugie to model niżej: MEX-N4100BT
Nie posiada podświetlenia RGB, jedynie R&B, lecz ponad tą drobną wadę zawiera jeden przydatny ficzer: mikrofon do rozmów.
Ciekawostka: w N5100BT mikrofon do rozmów podłączany przewodem jest akcesorium dołączanym w standardzie, a w N4100BT jest opcjonalny, stąd prawdopodobnie wynika ta różnica, kabel opcjonalny, zatem musi istnieć opcja zastępcza.


Jeszcze jakieś różnice? Zaślepki nie udają chromowanych, ale poza tym 98% rzeczy jest taka sama.
Taki VW Golf i Bora jeden pod drugim.


Przednia klapka ma dziury pod mocowanie mikrofonu wbudowanego w odbiornik, dziwne, że model niby wyższy, a takiego nie posiada - lecz my się tym zajmiemy.

No to teraz do rzeczy - zacznijmy od otwarcia blaszanej puszki i zajrzyjmy do środka:


Widać od razu wyprowadzony kabelek wiodący przez całą płytę główną, to właśnie konektor mikrofonu, który będziemy przenosić - ale na początku zajmijmy się procesorem, strasznie się grzeje i jest głównym winowajcą problemów z działaniem płyty głównej..


Ten luj jest całkiem spory, próbowałem wyciąć gościa nożem i potem dolutować nową sztukę w jego miejsce, ale fizyka dała mi znak, że bez odpowiednich narzędzi nie uda się zrobić tego dobrze - potrzebne jest coś co pozwoli mi wyciągnąć obecny czip bez uszkadzania go, bo jeśli nowy źle się ułoży... no to nie będę ciąć pinów.

Pierwsze próby na egzemplarzu eksperymentalnym skończyły się upaleniem dwóch padów i zwarciem kilku innych, ostatecznie wyglądało to tak:

Czarna kropka w dolnym rzędzie.
Drugi dzień zmagań rozpocząłem od porządnych zakupów:



Ale na co mi szpula cyny bez lutownicy? Moja stara stacja lutownicza doprowadziła mnie do szewskiej pasji swoim grotem, który dawno się wypalił i nie szło znaleźć żadnych nowych pasujących do konstrukcji grzałki. Zatem jak się bawić to się bawić, SMD Rework Station jak to mówią.


Teraz z mocą gorącego powietrza mogę eksmitować biedne układy z powierzchni laminatu.

Po kilku chwilach nagrzewania, dopasowywania temperatury docelowa płyta poddała się.:



No to wymieniamy!


Podejścia do wlutowania zaliczyłem dwa, pierwsze w momencie przypalenia padów widocznych na jednym z wcześniejszych zdjęć, drugie już ostateczne w naprawianej płycie, gdzie udało mi się umieścić układ na swoim miejscu tak, aby się nie poruszał i w ten sposób wadliwa płyta główna ożyła, bez dziwnych akcji z napędem i bez poboru prądu na wyłączonym zasilaniu.


Zabawa ta zajęła mi dobre kilka godzin, a w międzyczasie sam nie wiem gdzie te godziny się podziały, przecież ja tylko wylutowałem i wlutowałem z powrotem jeden procesor!

Pozostała tylko jeszcze sprawa mikrofonu - po podłączeniu telefonu przez Bluetooth, każda rozmowa obsługiwana jest w trybie głośnomówiącym, jednak żadna to rozmowa, jeśli druga osoba nie słyszy nic.
Oczywiście istnieje dedykowane akcesorium, które podłącza się do gniazda z tyłu odbiornika, jednak N4100 potrafi słyszeć bez żadnych dodatkowych kabli i działa to wyjątkowo dobrze!

Przyjrzyjmy się rozwiązaniu układowemu:
Oto:

MEX-N4100BT


A to:

MEX-N5100BT


WUT, WUT, WUT?!

Normalnie radio obsługuje zewnętrzny mikrofon dołączany do gniazda z tyłu, lecz płyta przygotowana jest do obsługi wbudowanego mikrofonu poprzez specjalny układ, który rozdziela dwa sygnały zależnie z którego źródła dobywa się głos.
Wszystkie miejsca na drugiej płycie są po prostu puste, różnica między modelami jest taka, że w momencie, gdy wspomnianego układu nie ma, cała ścieżka sygnałowa pominięta jest jednym rezystorem, różnicę można zobaczyć poniżej:


Cały proces sprowadza się do usunięcia nadmiarowego rezystora i przeszczepu paru rezystorów, kondensatorów i podwójnej diody - hot air z dyszą 3mm zdał chrzest, a najwięcej problemu było z plastikowym gniazdem.
No i zapomniał bym - panel z dziurami do mikrofonu także zamontowałem z słabszego modelu, bo nie widziałem sensu aby coś dodatkowo nawiercać.

Na koniec pracy jazda testowa - frankenstein bez napędu także mi się podoba.


Efekt prac zakończył się sukcesem, model nieprzeznaczony do obsługi rozmów bluetooth, teraz pozwala mi na korzystanie z komend głosowych w telefonie bez użycia rąk. Mi nie zostało tylko nic jak złożyć całość do kupy ;)

~Volteski

23 lutego 2018

Naprawa głośnika Bluetooth Sony SRS-XB3

Witam,

W ostatnim czasie w mojej pieczarze zgromadziło się trochę sprzętu elektronicznego, który będąc niesprawnym w żaden sposób nikomu by się nie przydał, jednak posiadając możliwość skorzystania z dawców podzespołów można odratować część z nich i zachować na własny użytek.

Jednym z bohaterów cyklu jest opisany w tytule przenośny głośnik,  a moja wersja kolorystyczna prezentuje się tak:


Uwielbiam ten czerwony odcień, ale niestety z jakiegoś powodu urządzonko się nie włącza, oznacza to, że problem leży w płycie głównej lub module doprowadzającym zasilanie do niej, za chwilę się okaże!

Pierwszym założeniem całego projektu jest poznanie konstrukcji wewnętrznej i sposobu w jaki całość trzyma się kupy, pozwoli to na kompletne rozmontowanie obudowy bez jej uszkadzania.
W tym celu skorzystałem z głośnika-dawcy:


Dzięki niemu wiem jak podejść do odklejania gumowych płatów w taki sposób, aby z powrotem je przykleić.

W pierwszej kolejności metalowa maskownica:


Trzyma się tylko na siłę woli czarnej gąbki doklejonej na zagięte krawędzie wyprofilowanej siatki. Cienka penseta szybko załatwiła sprawę.

Na zdjęciu widać osiem dziur, tam siedzą śruby spajające całe plastikowe pudełko.
Po ich odkręceniu, albo i jeszcze przed ich odkręceniem dalszą pracę ułatwi lekkie chuchnięcie suszarką - boczne płaty z gumy przyklejone są dwustronną taśmą na całej powierzchni, wspomniana suszarka osłabia klej i łatwiej jest zdjąć całą gumę bez zbytniego naciągania.

Podważanie gumy ułatwiam sobie korzystając z starej karty naostrzonej na jednym z boków tak, aby łatwo było wsuwać ją w szczelin


Na samym środku górnej części widać osadzoną antenę NFC do szybkiego łączenia z telefonami - tutaj trzeba odkleić ją jeszcze przed wymontowaniem płyty głównej, bo piny poprowadzone są pod kątem prostym i najzwyczajniej blokują płytę, która jest osadzona płasko właśnie przy górnej ściance głośnika.




Na samym środku pomiędzy 12 watowymi głośnikami widać prostokątną komorę baterii - cztery moduły 18650 o łącznym napięciu 7.2V i pojemności 4200mAh. W teorii pozwoliło by to na naładowanie mojego telefonu cały jeden raz i nadal zostanie jeszcze sporo energii do słuchania muzyki - w praktyce głośnik posiada wbudowane gniazdo USB i naładowałem nim komórkę do pełna i jeszcze nie miga dioda informująca o niskim stanie baterii.



Zdjęcia może trochę załamują czasoprzestrzeń, ale relacja zdjęciowa powstała na podstawie rozbiórki dwu osobnych głośników w jednym czasie i ich celem jest ukazanie budowy od środka.
Dziwnym trafem głośnik, który miał nie działać po podmianie bebechów uruchomił się... a w momencie powrotnego przełożenia starej płyty głównej... także włączał się poprawnie.
Efektem tego obecnie oba głośniki nie mają żadnego problemu z uruchomieniem, lecz profilaktycznie zamieniłem płyty na wypadek, jak by tamta po powrocie do żywych znowu zechciała kopnąć w kalendarz.

W tym momencie muszę zwrócić uwagę na moduły NFC - są one przypisane do konkretnych płyt głównych i ich pomylenie skutkuje problemami z łączeniem zbliżeniowym telefonu - a za tym jeśli ma być założony moduł inny niż oryginalny, to lepiej w ogóle go nie zakładać.

Czarny ma głośniki przepalone, więc na ten moment może posłużyć jako przerośnięty bank energii do fona, a czerwony - teraz jest pełnoprawnym głośnikiem przenośnym, który osobiście bardzo mi się podoba, a i świetnie gra jak na coś co ma 3 cm w membranie.

Na koniec dodam jeszcze taki pewien patent - gumy które oderwałem z plastiku na rogach straciły swoje właściwości adhezywne, dlatego, że warstwa dwustronna w owych narożnikach podwinęła się, a miejsca dodatkowo dotykane palcami kleiły słabiej, aby uniknąć problemu z nieestetycznymi narożnikami  zastosowałem własną taśmę, niestety w paskach 2mm, ale takie paski można dozować w dowolnych miejscach po kilka sztuk obok siebie - zatem żaden problem.



Swoją drogą to logo...


Jest tak majestatyczne, że nakleił bym sobie je jako podstawkę pod telefon.
Jednak jak wygląda efekt końcowy po złożeniu wszystkiego do kupy, bardzo guma odstaje na rogach?
A co jeśli napiszę, że pierwsze zdjęcie zostało wykonane właśnie na samym końcu? ;)

~Volteski

26 września 2017

Naprawa telewizora Samsung LE32R32B

Witam,
Zabierając się od dłuższego czasu, w końcu postanowiłem zrobić coś z domowym TV, który od samego początku przysparzał różnych kłopotów, ale zlokalizować udało mi się je dopiero po nauce praktycznej w serwisie. Od dawna działy się dziwne akcje z obrazem, a dokładniej stawał się on różowy w losowo wybranych momentach, no panie, no spierdolił się. Puknięcie z tyłu obudowy zawsze pomagało, ale tylko na chwilę. Po praktykach zawodowych, jakoś w pierwszym tygodniu dostałem olśnienia i nie, nie było to samoczynne olśnienie, a takie bazujące na spotykanych w serwisie przykładach. LVDS.


Postanowiłem otworzyć obudowę i zajrzeć co jest grane. Już w tym momencie moją uwagę zwróciły popękane kondensatory zasilacza.
>Samsung< >Kondensatory< >W pobliży nagrzewających się elementów< >Nie, na pewno wszystko gra<


Jednakże - zasilacz nie może powodować zakłóceń obrazu, a bynajmniej nie ma on wpływu na kolory wyświetlane przez matrycę.
Zakończyło się na ponownym podpięciu kabelka łączącego układ sterowania matrycą z płytą główną. Tak zażegnałem problem ciekawego kolorku, który trzeba było przeganiać walnięciem z piąchy.

Cel naszej wyprawy.

Została sprawa kondów. Spisałem parametry trzech wadliwych sztuk i udałem się do sklepu po nowe. Uszkodzone kondensatory wyraźnie nie zakłócały pracy zasilacza w stopniu takim, aby przestał całkowicie funkcjonować. Działał tak na nich nieustannie przez kolejny rok.

Na pierwszy rzut oka coś nie gra.

Po długim czasie i dodatkowych dwóch dniach lutowania pewnych komponentów, zebrałem się w sobie, aby w końcu wymienić w zasilaczu telewizora to, co trzeba było już dawno.
Czekał na to miesiącami.
Na szczęście elementów do wymiany po tym czasie nie przybyło.

Spojrzenie od góry przed naprawą

Przyjrzyjmy się uszkodoznym elementom z bliska.
A tu kolejny zbuntowany kondensator.
Na zdjęciu zapewne nie wiele widać ze względu na prześwietlenie srebrnych ścieżek...

...ale przedstawiam zbliżenie.
Cyna na lutach nie jest zbyt ładna, wiele punktów wydaje się podejrzanych i sam się zastanawiałem, czy to wina postępu zimnych lutów, czy słabej jakości cyny. Przelutowałem większość takich wątpliwych miejsc... i w sumie nadal cyna wygląda tak sobie.

Poza wszystkim, nadruk na płytce jest bardzo czytelny i nie trzeba zastanawiać się nad tym, w którą stronę powinien być włożony nowy element.

Elementy wymieniałem pojedynczo, aby przypadkiem nie pomylić ich przy montażu, jednak przy tej okazji zestawiłem każdy z nich w porównaniu wielkości:







Nowe elementy mają pojemności odpowiadające starym, lecz jeden z nich dostosowany jest na wyższe napięcie niż oryginalnie. Dwa pierwsze są mniejsze, a właśnie wspomniany trzeci z wyższym napięciem wymiarami dorównał oryginałowi.
Nie wiem w jakim stopniu zmiana między markami kondensatorów wpłynęła na różnice w wymiarach, lecz 10 lat postępu na pewno ma tutaj duży wpływ na ich pomniejszenie.

Zdjęcie po zabiegu, wybuchnięte główki już nie straszą.

Po wszystkim mogłem już skręcić telewizor do kupy, uruchomił się bez większego wrażenia, tak jak by zupełnie nie interesowało po co mu tam grzebałem pod maską, ale najważniejsze, że pacjent nie odczuł efektów ubocznych... bynajmniej narazie.

Dziękuję za uwagę i zapraszam do kolejnych postów, dawno nie miałem okazji nic wrzucić, a o takiej tematyce, to już w ogóle,
pozdrawiam.

~Volteski